Zawodniczką miesiąca marca, wybraną przez Międzynarodową Federacją Wioślarską FISA, została najbardziej utytułowana wioślarka wszech czasów w Polsce - Magdalena Fularczyk-Kozłowska. Tak się złożyło, że w swojej trzynastoletniej historii reprezentowania naszego kraju zdobyła łącznie 13 medali w Igrzyskach Olimpijskich, Mistrzostwach Świata Juniorów, Młodzieżowych i Seniorów, Akademickich Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Europy Seniorów. Kolejną zawodniczką w tym zestawieniu jest jej koleżanka i poprzednia partnerka z osady Julia Michalska-Płotkowiak, która ma w swojej kolekcji 8 medali.
Magda do wioślarstwa trafiła, jak sama opowiada, przez przypadek. Nauczycielka wychowania fizycznego w gimnazjum w rodzinnym Grudziądzu pani Justyna Małkowska, notabene była wioślarka, wykazała się niezwykłą intuicją. Wypatrzyła zdolną ruchowo i nieustępliwą młodą dziewczynę na zajęciach szkolnych i zaczęła namawiać na podjęcie treningu w wioślarstwie.
Długo nie mogłam się zdecydować - wspomina Magda, a wręcz nie chciałam uprawiać tej dyscypliny. Wydawało mi się, że będę wyglądać jak kulturystka. Po dwóch miesiącach namawiania poszłam do miejscowego klubu Wisła Grudziądz na pierwszy trening, ale tylko dlatego, żeby nauczycielka dała mi spokój. Myślałam, że się do tego nie nadaję, i tak trenuję już wioślarstwo 15 lat.
Moim pierwszym trenerem w klubie był Krzysztof Zieliński. Muszę powiedzieć, że niechętnie chciał mnie wtedy przyjąć do grupy, ale po kilku treningach przekonał się do mnie i uznał, że z dziewczętami też można dobrze pracować.
Na pytanie jak reagowali znajomi na wiadomość o tym, że chodzi na treningi do klubu wioślarskiego zawodniczka odpowiada:
Myślę, że normalnie. W tamtych czasach wiele moich koleżanek i kolegów uprawiało jakiś sport. Dopiero jak zdecydowałam się zmienić szkołę i wyjechać do internatu sportowego w żeńskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego w Wałczu zrobiło to na nich większe wrażenie.
Natomiast w szkole w Grudziądzu nauczycielka WF (Justyna Małkowska) była bardzo dumna, tym bardziej, że to ona namówiła mnie na wioślarstwo i do dzisiaj mamy ze sobą dobry kontakt. Zawsze mi kibicuje i wie co się u mnie dzieje. Inni nauczyciele, jak spotykam ich po latach, zawsze mają dla mnie miłe słowo.
Największymi kibicami Magdy oczywiście zawsze byli jej rodzice, szczególnie tata.
Od początku nie mieli nic przeciwko pierwszym treningom, gdyż sami za młodu uprawiali sport.
Mama bała się tylko czy będę potrafiła pogodzić naukę z treningami, ale ja nigdy nie miałam z tym problemów. Mała burza zrobiła się w domu, gdy zdecydowałam się wyjechać do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu. Rodzice obawiali się czy dam tam sobie radę sama bez nich. Nigdy jednak nie zabraniali mi trenowania.
Wprost przeciwnie tata Magdy, jej wielki kibic i orędownik w pewnym momencie kariery córki, stoczył wręcz „heroiczną” walkę o zgodę Centralnej Przychodni Sportowo-Lekarskiej na powrót do wioślarstwa wyczynowego po kontuzji, której zawodniczka doznała po swoim pierwszym medalu Mistrzostw Świata Juniorek. W 2003 roku diagnoza była najtragiczniejsza z tych jakie mogą spotkać każdego sportowca - bezwzględny zakaz uprawiania wioślarstwa. Jednak wielka determinacja właśnie taty zawodniczki doprowadziła do kolejnych konsultacji i zabiegów lekarskich, a w konsekwencji do zmiany orzeczenia.
Pierwszym moim startem w ogóle były Mistrzostwa Polski Juniorek na ergometrze wioślarskim, gdyż treningi zaczęłam zimą, natomiast pierwszym startem na wodzie były zawody w Bydgoszczy, gdzie wystartowałam na dwójce podwójnej z Moniką Zdrojewską (później brązową medalistką Młodzieżowych Mistrzostw Świata 2006 roku w czwórce bez sterniczki). Cóż to było za doświadczenie. Do dzisiaj dokładnie pamiętam ten start.
Na pytanie co było pierwszym sukcesem, z którego była zadowolona, Magda odpowiada, że to było zakwalifikowanie się jako piętnastolatki do reprezentacji narodowej na Mistrzostwa Świata Juniorek 2002 roku w litewskich Trokach.
Było to już po półtora roku trenowania, a srebrny medal w dwójce podwójnej z Patrycją Pytel był dla mnie niemal jakimś cudem.
Po pierwszych sukcesach, jak to zwykle bywa, przyszły także pierwsze poważne problemy, głównie zdrowotne, o czym wcześniej wspomniano. A na pytanie, kiedy przyszło pierwsze zniechęcenie i czy chciała rzucić trenowanie wioślarstwa – zawodniczka wspomina, że najgorzej było wtedy, gdy niektórzy ludzie pozostający naokoło jej osoby nie wierzyły w jej ogromne możliwości. Głównym ich argumentem był niezbyt imponujący, jak na wioślarkę wzrost (obecnie ma 173 cm).
To ciągłe udowadnianie swojej przydatności było bardzo stresujące i demotywujące, a gdy do tego dochodziły problemy zdrowotne, zdarzały się więc sytuacje, w których najbardziej miałam dość wioślarstwa.
Po kolejnych medalach Młodzieżowych Mistrzostw Świata w 2007 roku (z K. Soćko) i w 2008 roku (z N. Madaj) były finałowe kwalifikacje olimpijskie do igrzysk w Pekinie na torze maltańskim w Poznaniu. Niestety bardzo młodym wtedy zawodniczkom (N. Madaj 20 lat, a M. Fularczyk 22 lata) zabrakło do wyjazdu na igrzyska w Pekinie 2,31 sek. Zajęły trzecie miejsce przy dwóch kwalifikujących się osadach. Osłodę tamtej goryczy znalazły wprawdzie w jesiennych Akademickich Mistrzostwach Świata i Mistrzostwach Europy Seniorek, gdzie zdobyły złoty i srebrny medal, ale swój debiut olimpijski obie musiały odłożyć o kolejne cztery lata do Igrzysk w Londynie.
Jednak na wielkie wyniki Magdy nie trzeba było czekać tak długo. Jak wspomina zawodniczka w wywiadzie dla World Rowing, oficjalnej strony internetowej Międzynarodowej Federacji Wioślarskiej:
Po Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie powstał pomysł zbudowania grupy wioseł krótkich kobiet pod okiem trenera Marcina Witkowskiego. Początkowo byłyśmy tylko w cztery dziewczyny. Z tej grupki po różnych sprawdzianach powstała dwójka podwójna Michalska-Fularczyk z udanym debiutem w pucharach świata oraz wymarzonym złotym medalem mistrzostw świata seniorek. Tak zaczęła się moja przygoda z seniorskim wioślarstwem.
Pierwszy złoty medal kobiecy w historii Mistrzostw Świata Seniorów zdobyty dla polskiego wioślarstwa w 2009 roku w Poznaniu Magda Fularczyk opisuje:
To było szaleństwo, nie zdawałam sobie sprawy z tego co się działo na tych mistrzostwach. Dla mnie był to debiut w mistrzostwach świata seniorów i od razu z takim wynikiem. Do tego u siebie, bo na poznańskiej Malcie, doping rodziny, przyjaciół, to były niesamowite zawody. I nasze przygotowanie, na tych zawodach z Julią mogłyśmy góry przenosić. Trener ze wszystkim strzelił w dziesiątkę!!!
Okres pomiędzy tamtym sukcesem, a kolejnym historycznym osiągnięciem - pierwszym swoim medalem olimpijskim w Londynie zawodniczka określa:
W tym czasie dużo sie u nas działo. Również pomiędzy nami, ale trzeba podkreślić, że zawsze byłyśmy gotowe do startu. Z Julią (przyp. red. Michalską) miałyśmy różne charaktery, często bywało gorąco, ale to miało swoje plusy, bo w łódce byłyśmy jednością, a każda z nas wiedziała o co walczy. Był to czas nauki, nowych doświadczeń, poznawania wioślarstwa w profesjonalny sposób. Myślę, że dużo dobrego obie wyniosłyśmy z pływania ze sobą. Świętowałyśmy też wiele mniejszych i większych sukcesów.
Zdobycie brązowego medalu Igrzysk Olimpijskich w Londynie, który był drugim w historii polskiego wioślarstwa kobiecego, zdobytym po 32 latach (przyp. red. pierwszy zdobyła Cz. Kościańska z M. Dłużewską w dwójce bez sterniczki w 1980 r. w Moskwie) Magda Fularczyk opisuje w swoim wywiadzie:
Jak myślę o Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, to wiąże się to z wielkim stresem zakończonym wielką radością. Nasz sukces z Julią rodził się w dużych bólach. Przed samymi Igrzyskami spotkała mnie rodzinna tragedia (przyp. red. wiosną 2012 roku zmarł tata Magdy). Do tego na samych Igrzyskach tuż przed finałem doznałam poważnej kontuzji, która mogła się skończyć nawet wycofaniem ze startu. Na szczęście ktoś nad nami czuwał i pozwolił spełnić nasze marzenia. Więc pomimo tych wszystkich sytuacji Igrzyska Olimpijskie w Londynie to sportowo najlepszy dzień w moim życiu.
Magda uznaje ten medal olimpijski za swój największy sukces sportowy, choć pozostałe też mają dla niej duże znaczenie. Jej sukcesy życiowe są nierozerwalnie związane ze sportowymi. Po Igrzyskach w Londynie postanowiła zmienić swój stan cywilny. Życiowym wybrańcem i partnerem został jej obecny trener Michał Kozłowski.
Oprócz brązowego medalu w czwórce podwójnej w Mistrzostwach Świata 2013 roku w koreańskim Chungju wszystkie pozostałe medale mistrzostw świata i Europy M. Fularczyk-Kozłowska zdobywała w dwójce podwójnej i to z różnymi partnerkami. Sama uważa, że to przypadek. Mówi, że w czasach juniorskich trener tak zadecydował i tak już zostało.
W dwójce dobrze się odnajduje. Czuje tą łódkę jak ona ma płynąć i lubi zgranie dwóch osób. Jednak najważniejsze co potrafi to idealna umiejętność dopasowania się do kolejnych partnerek na szlaku. Poza tym o Magdzie mówi się w środowisku, że to zawodniczka, która „nie pęka” w kryzysowych sytuacjach w torze.
Na pytanie jak ocenia pływanie z obecną swoją szlakową Natalią Madaj, z którą zdobyła w ubiegłym roku srebrny medal mistrzostw świata w Amsterdamie, po powrocie do tego zestawienia ponownie po czterech latach przerwy odpowiada:
Myślę, że z Natalią świetnie się dogadujemy, nie tylko w łódce ale i poza nią. Na obozach mieszkamy razem w pokoju, potrafimy pójść na kawę i pogadać nie tylko o sporcie. Unikamy konfliktów choć małe sprzeczki też się zdarzają. Do tego jesteśmy mocno zdeterminowane i pracowite. Musimy tym nadrabiać nasz brak warunków fizycznych i to pomieszanie mojego dużego doświadczenia oraz szaleństwa Natalii powoduje mieszankę “wybuchową” w łódce, co ostatecznie fajnie nam wychodzi!
Zapytaliśmy utytułowaną zawodniczkę jak sądzi, co zdecydowało, że chce uprawiać wioślarstwo na najwyższym poziomie światowym?
Na początku była to trochę chęć zrobienia na złość tym wszystkim „przyjaznym” osobom i udowodnienie, że będą ze mnie ludzie. Do tego doszły sukcesy osiągane na najważniejszych imprezach, które same motywowały mnie do dalszej pracy.
A co chciałabyś osiągnąć w sporcie?
Nieskromnie mówiąc, ja już w sporcie dużo osiągnęłam, choć nadal kilku rzeczy do kolekcji brakuje, dlatego nadal walczę, bo moim celem są Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i spełnienie najskrytszego marzenia!
Co dało, czy daje Tobie wioślarstwo?
Wioślarstwo daje mi wiele satysfakcji, pozwala mi przełamywać swoje bariery, spełniać się jako zawodniczka, ukształtowało mój charakter, dzięki niemu zwiedziłam wiele pięknych miejsc, a przede wszystkim pozwoliło spotkać miłość mojego życia!!!
Gdybyś nie uprawiała wioślarstwa to jaki inny sport chciałabyś uprawiać i czy w ogóle?
Ja zawsze lubiłam sport, w każdej jego odmianie, brałam udział w zawodach szkolnych i nie tylko, więc myślę, że byłabym z nim na pewno związana. Może z lekkoatletyką lub kolarstwem.
Co robisz poza wiosłowaniem i jakie masz hobby?
Poza wioślarstwem uwielbiam żeglarstwo i jeśli tylko czas na to pozwala to wspólnie z mężem wyjeżdżamy nad polskie Mazury, poza tym próbuję pogodzić sport ze studiami, obecnie studiuję na kierunku Menadżer Sportu, a w wolnych od sportu chwilach korzystam z normalnego życia w domu. Uwielbiam gotować.
Jaka jest Twoja opinia o obecnej pozycji kobiecego wioślarstwa w Polsce?
Obecna sytuacja kobiecego wioślarstwa w Polsce jest naprawdę dobra, mamy grupę kilkunastu dziewczyn, która dobrze razem funkcjonuje. Dzięki wspólnym treningom grupy seniorskiej i młodzieżowej jest rywalizacja, która podnosi nasz poziom i daje dobre rezultaty w sezonie. Nasi trenerzy szukają nowych rozwiązań treningowych byśmy stale się rozwijały. Fajnie się na to patrzy, że z kilku dziewczyn w kilka lat potrafiliśmy zbudować taką fajna grupę z dobrymi wynikami na imprezach głównych. Wioślarstwo w Polsce nie jest zbyt popularne, pomimo sukcesów jakie osiąga jesteśmy sportem niszowym, który zauważany jest tylko przy większych imprezach (Igrzyskach Olimpijskich czy Mistrzostwach Świata), co wiąże się także z małym zainteresowaniem młodzieży, która chce uprawiać ten sport. Organizowane są liczne imprezy promujące wioślarstwo, zawody itp. lecz popularnością nie dorównamy lekkoatletyce czy siatkówce.
Jak oceniasz poziom w światowej rywalizacji w Twojej konkurencji dwójek podwójnych kobiet?
Uważam, że z roku na rok poziom kobiecych dwójek podwójnych podnosi się, a do rywalizacji przystępuje coraz więcej załóg. To cieszy, bo jest duża konkurencja.
O kolejności zajmowanych miejsc na podium decydują szczegóły, wszystkie jesteśmy świetnie przygotowane i mocno zdeterminowane. Szanuję wszystkie dziewczyny, z którymi rywalizujemy, choć w najbliższych kilku latach będziemy chciały pokazać, że polską dwójkę też stać na wiele:)
Jakie masz plany zawodowe na przyszłość i jak widzisz swoje życie za dziesięć lat?
Myślę, że nadal pozostanę w sporcie tylko już po tej drugiej stronie jako trener, działacz, a może menadżer sportu. Sport wymagał ode mnie wielu poświeceń, dużo nauczył, jeszcze więcej dał, więc byłoby ciężko tak po prostu od niego odejść i zapomnieć. Poza tym widzę przy sobie już małą gromadkę dzieci oraz taki normalny dom. Będę miała czas na spotkania z przyjaciółmi oraz na spełnianie marzeń tych niesportowych.
Jakie są Twoje marzenia?
Chyba najwięcej jest tych pozasportowych. A tak po prostu chciałabym być zdrowym i szczęśliwym człowiekiem :)
Co chciałabyś przekazać młodym wioślarzom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym sportem?
Sport może być piękną przygodą dającą wiele przeżyć, niezapomnianych chwil i satysfakcji. Na pewno wymaga wiele cierpliwości, poświęceń, uczy że nic nie przychodzi w nim za darmo, a ciężka praca daje rezultaty. Nie każdy może być mistrzem olimpijskim, ale i tak warto spróbować.
CV sportowe MAGDALENY FULARCZYK - medale w światowych imprezach głównych
Zobacz także
25.01 | Enea Mistrzostwa Polski na ergometrze wioślarskim Wrocław |
22-23.03 | Akademickie Mistrzostwa Polski w ergometrze wioślarskim Warszawa |
12.04 | Regaty Długodystansowe Kruszwica/Bydgoszcz |