Polski Związek
Towarzystw Wioślarskich
Sponsor Generalny
Partner
Partner medialny
Filippi
Partner Techniczny
MarlinX
Partner Techniczny
MarlinX
Partner Medyczny
COS
Partner
100 lat PZTW Facebook Twitter Instagram Youtube
100 lat PZTW

BOGDAN GRYCZUK

Bogdan Gryczuk był szefem wyszkolenia/dyrektorem sportowym Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich od 1994 roku. Po 27 latach przeszedł na zasłużoną emeryturę. "Za mojej kadencji polscy wioślarze wywalczyli 196 medali. Myślę, że z takiego wyniku mogę być zadowolony i usatysfakcjonowany" - mówi nam Bogdan Gryczuk.

>>>PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ WYWIAD Z ANDRZEJEM KRZEPIŃSKIM - KLIKNIJ!<<<

Jak się pan czuje jako emeryt?
Bogdan Gryczuk: - Źle! Spadłem z bardzo dużego pułapu zaangażowania, bo jeszcze niedawno były igrzyska, później mistrzostwa świata juniorów w Płowdiw, byłem jeszcze na Pucharze Bałtyku...

Podobno na te ostatnie regaty pojechał pan będąc na urlopie...
- Tak, nie miał kto jechać, więc pojechałem. Ale ja lubię jeździć, przyzwyczaiłem się do tego i dobrze znam większość europejskich tras. Jak 27 lat temu zaczynałem przygodę jako szef wyszkolenia PZTW, to naprawdę nie było pieniędzy i żeby zmniejszyć koszty obsługi szkolenia, zacząłem sam jeździć na regaty samochodem ze sprzętem wioślarskim.

Jak się zaczęła ta przygoda?
- W 1994 roku było wiele zmian - poczynając od szefa wyszkolenia i sekretarza, po księgową. Prezesem był wówczas Tomasz Waszczuk, który dobrze wiedział, że jeśli nie będzie radykalnych zmian, to związkowi groził zarząd komisaryczny.

Czyli na początek mieliście mnóstwo roboty?
- Nie chcę już wyciągać tego, co moi poprzednicy nawyprawiali, ale były olbrzymie kłopoty finansowe. Mój teść zawsze na koniec dnia, gdy przychodziła kolacja, zwykł mawiać "jak to dobrze, że dzień się kończy". I po pierwszych trzech miesiącach pracy w związku miałem to samo.

Ale nie rzucił pan tej roboty, tylko kontynuował pracę przez 27 lat...
- Po igrzyskach olimpijskich w Tokio zamierzałem przejść na emeryturę. Jednak ten dodatkowy rok to było zdecydowanie za długo, nie tylko dla niektórych zawodników, ale także dla mnie. Jestem w wioślarstwie od 56 lat, począwszy od zawodnika, przez trenera, po dyrektora sportowego. 40 lat pracowałem w PZTW. Trudno odchodzić po takim czasie i nie tak sobie wyobrażałem moment odejścia na emeryturę z PZTW. Jedno jest pewne, coś muszę zacząć robić, bo nie usiedzę w miejscu (śmiech).

Gryczuk i Zborowskifot. J. Kowacic

Prezes Adam Korol i pana następca Andrzej Krzepiński powiedzieli, że będą chcieli korzystać z pana doświadczenia.
- Andrzej dzwoni do mnie, staram się mu pomóc jak mogę. Mimo że długo jest związany ze związkiem, to w tym zakresie jest jeszcze świeży i cieszę się, że mogę mu przybliżyć niektóre sprawy.

Ma pan poczucie spełnienia zawodowego?
- Policzyłem sobie, że polscy wioślarze zdobyli 270 medali w historii, licząc igrzyska olimpijskie, a także mistrzostwa świata i Europy we wszystkich kategoriach wiekowych. Natomiast w czasie gdy byłem dyrektorem sportowym i kierownikiem wyszkolenia było to 196 medali. Czyli za mojej kadencji było dwa razy więcej medali niż wcześniej. Myślę, że z takiego wyniku mogę być zadowolony i usatysfakcjonowany.

Przez te wszystkie lata współpracował pan z prezesem Ryszardem Stadniukiem.
- Bardzo dobrze nam się pracowało. Może i bywały niekiedy jakieś małe różnice zdań, ale tak naprawdę były to drobnostki. Dał mi na tyle wolną rękę, że mogłem w pełni zarządzać szkoleniem. Natomiast Ryszard świetnie reprezentował związek zarówno na świecie, jak i w kraju, i daj Boże żeby jego następcy to powtórzyli.

Żałuje pan czegoś?
- Oczywiście, że tak. Wielu rzeczy. Ale najważniejsze jest to, że udało się wznieść nasze wioślarstwo na wysoki poziom międzynarodowy. Od 2000 roku i złotej dwójki Sycz/Kucharski, zawsze przywoziliśmy medal z igrzysk olimpijskich. Od Sydney wioślarstwo zawsze było wśród trzech lub czterech najlepszych polskich dyscyplin olimpijskich pod względem liczby zdobytych punktów na kolejnych igrzyskach. Naprawdę życzę moim kolegom utrzymania tego poziomu. Jest to szalenie ważne, bo łatwiej pozyskać sponsora i zwiększać fundusze, jeśli dyscyplina ma sukcesy. No i ważne, żeby były wyniki na samej górze, a jednocześnie nie można zapominać o dole, czyli szkoleniu młodzieży.

GRYCZUK MME 4Wxfot. J. Kowacic

Z jakimi problemami boryka się wioślarstwo?
- Przede wszystkim finansowanie i nabór. W Polsce nie ma wioślarstwa na co dzień w szkołach i stąd bardzo ciężko jest o nabór nowych adeptów. Foruje się inne dyscypliny. Np. w Płocku, który ma wielkie tradycje wioślarskie, większość dzieci i młodzieży decyduje się na piłkę ręczną. W Anglii wioślarstwo jest w szkołach, w Niemczech są setki, dosłownie setki, klubów. W samym Berlinie jest 40! U nas brakuje też sponsorów na podstawowym poziomie, a kluby wioślarskie borykają się z poważnymi kłopotami finansowymi, żeby zamknąć swój budżet.

Patrząc globalnie, wioślarstwo jest bardzo elitarnym sportem.
- Zgadza się. Wioślarstwo niezwykle każdego rozwija. Oczywiście zawodnicy na najwyższym poziomie miewają problemy ze zdrowiem spowodowane wieloletnim, intensywnym treningiem, ale wioślarstwo amatorskie jest znakomite, ponieważ uprawiając ten sport, angażujemy do pracy wszystkie partie mięśniowe. Nie można też pominąć walorów mentalnych (rozwijanie umiejętności współpracy w zespole), krajobrazowych i estetycznych w trakcie zajmowania się wioślarstwem.

Co trzeba zmienić w polskim wioślarstwie?
- Oj, długo można wymieniać, ale przede wszystkim mentalność. Wioślarstwo powinno inaczej funkcjonować, chociaż z byłego bloku wschodniego nasza federacja ma się najlepiej. Inne kraje nie mogą się odbić po transformacjach, bo wszystko jest na starych zasadach. Zresztą szkolenie w naszym wioślarstwie też jest na starych zasadach. Półżartem mówię, że to klub PZTW, bo funkcjonujemy jak klub. Reprezentacja jeździ na trzytygodniowe zgrupowania, później ma tydzień przerwy i kolejne zgrupowanie. Na zachodzie jest zupełnie inaczej. Są ośrodki, ale zawodnicy nie są koszarowani. Prowadzą normalne życie, tylko spotykają się w jednym miejscu na wspólnych treningach. My natomiast wyławiamy perełki z klubów, żeby je szlifować w oparciu o niemal ciągłe zgrupowania. Jednak na razie ten system daje nam tyle medali i to jest nasz sposób na sukces.

Andrzej Krzepiński mówił, że jego celem jest zbudowanie piramidy szkoleniowej, której nie ma.
- Trzeba zacząć od tego, że mamy coraz bardziej roszczeniowe społeczeństwo i nie mówię tu o wioślarstwie, tylko w ogóle. I jeśli ktoś niczego nie dostaje w zamian, ale za to musi się namęczyć, bo trening wioślarski jest ciężki i czasochłonny, to nie ma motywacji do treningu. Nawet rodzice, widząc ile ich dzieci poświęcają czasu i energii, mówią, żeby dali sobie spokój. Oczywiście są okręgi i kluby, które walczą o stypendia dla swoich zawodników, ale to też jest problem, bo kiedy młodzi adepci dostają już jakiekolwiek pieniądze za wyniki na podstawowym poziomie, a potem ich zabraknie, to w wielu przypadkach niestety tracą motywację, żeby się dalej rozwijać, rezygnując z dalszego uprawiania tej pięknej, ale - jak powiedziałem - ciężkiej dyscypliny.

Co pan sugeruje?
- Chodzi o to, że od dłuższego czasu poziom rywalizacji krajowej jest na bardzo niskim poziomie. Tylko, że nikomu nie zależy, żeby był wyższy. Trenerzy zarabiają bardzo małe pieniądze, które są tylko dodatkiem do pensji w innym zawodzie i to dodatkiem niewielkim. Rozmawiałem z prezesem jednego z klubów, który mówił, że przychodzi najwcześniej na przystań i najpóźniej wychodzi. I widzi jak trener tylko wpada, zrobi trening i już go nie ma. Ale skąd to się bierze? Stąd, że musi zarabiać pieniądze w inny sposób. To bardzo ważna kwestia - jeśli poziom byłby wyższy, to trzeba byłoby więcej pracować, żeby wywalczyć medal. A tak taki trener pokaże prezesowi worek medali z imprez krajowych i czego więcej od niego wymagać, skoro płaci się mu jakieś śmieszne pieniądze?

Czyli jak zawsze chodzi o pieniądze.
- Oczywiście. Trenerzy powinni lepiej zarabiać, ale żeby tak było, kluby musiałyby mieć pieniądze. A te bardzo trudno pozyskać. W wioślarstwie rodzice też niechętnie płacą składki za to, żeby ich dzieci trenowały, tak jak jest to w wielu innych dyscyplinach.

ANDRZEJ KRZEPINSKI

Nie ma co ukrywać, że wioślarstwo jest sportem niszowym w Polsce.
- Wystarczy chwila nieuwagi, brak wyników na igrzyskach i wioślarstwo poleci na łeb, na szyję. Nie daj Boże oczywiście. Po Tokio czytałem, że wioślarstwo zawiodło, bo przywiozło jeden medal. Ale jak ktoś zna sytuację i uważnie obserwował starty naszych osad, to naprawdę nie było powodów do optymizmu. Bardzo się obawiałem tych igrzysk i uważam, że powinniśmy się cieszyć z tego srebra czwórki podwójnej kobiet. Bo w wioślarstwie nie ma przypadków. Tu nie będzie jednego skoku Fortuny. Liczy się to, co się wypracuje.

Był pan surowy dla trenerów i zawodników?
- Starałem się być jednakowo sprawiedliwy wobec wszystkich. Miałem np. zasadę, że nie gratulowałem zawodnikom po każdym udanym biegu. Na regatach międzynarodowych gratulowałem zwycięstwa, na Pucharach Świata i mistrzostwach Europy składałem gratulacje wszystkim medalistom, a na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich każdemu, kto wszedł do finału.

Większość zawodników, z którymi rozmawiałem, wspomina pana pozytywnie.
- Były jasne zasady, zawodnicy wiedzieli z czym do mnie mogą przyjść, a z czym nie. Pamiętam jak Robert Sycz i Tomasz Kucharski zdobyli pierwsze w historii polskiego wioślarstwa mistrzostwo świata w 1997 roku i w następnym sezonie pojawił się u nich problem z wagą. Ich występy były zagrożone, dlatego wstrzymałem im stypendium, żeby ich zmobilizować. Absolutnie nie chciałem im zabrać tych pieniędzy, bo i tak by je dostali, tylko w późniejszym terminie. Kiedy spotkali mnie w Wałczu, zaraz były pretensje. "Co pan sobie myśli? Przecież my jesteśmy mistrzami świata". Odpowiedziałem: "mistrzami świata to byliście, a teraz trzeba zasuwać i spełniać obowiązujące kryteria".

GRYCZUK POZNANfot. J. Kowacic

Kto miał największy potencjał w polskim wioślarstwie?
- Było ich bardzo wielu, ale z tych co zdobywali najwyższe sukcesy, czyli olimpijskie medale, a potem potrafili je powtórzyć, to chyba Magda Fularczyk. Już jako 16-latka zdobyła swój pierwszy medal mistrzostw świata w juniorkach. Niestety miała bardzo duże problemy zdrowotne. Nawet w pewnym momencie jeden z lekarzy zakazał jej uprawiania wioślarstwa. Na szczęście po kolejnych konsultacjach lekarskich wróciła do tej dyscypliny i została dwukrotną (w tym złotą) medalistką olimpijską. W ogóle jak zdobywa się medal na igrzyskach w wioślarstwie, to nie jest przypadek. To, że Robert Sycz i Tomek Kucharski, czy Agnieszka Kobus-Zawojska i Maria Sajdak mają po dwa medale z najważniejszej sportowej imprezy, nie bierze się znikąd, tylko właśnie z osobistego potencjału. Oczywiście byli też inni. I ci, co zdobyli szereg medali, jak chociażby męska czwórka podwójna, i ci, co swojego potencjału z różnych powodów nie wykorzystali, ale na wymienienie wszystkich nie starczyłoby miejsca i czasu.

A z którym trenerem pracowało się panu najlepiej?
- Nie chciałbym nikogo jakoś specjalnie wyróżniać. Uważam, że jeden z czynników wielu sukcesów polskiego wioślarstwa w tym okresie była stabilność kadry trenerskiej. Niemniej w tym czasie współpracowałem z kilkunastoma trenerami kadry narodowej, ale najdłużej z Jurkiem Brońcem i Olkiem Wojciechowskim, bo 25 lat, czy Wojtkiem Jankowskim – 22 lata. Oczywiście zdarzało się też, że musiałem nieraz w rozmowie z niektórymi trenerami użyć twardych słów, ale mam taki charakter, że jak już z kimś odbyłem taką rozmowę, to później tego żałowałem.

Czego życzy pan swojemu następcy Andrzejowi Krzepińskiemu?
- Szczerze życzę mu wszystkiego najlepszego, kontynuacji dobrych wyników i żeby spełniło się to, co sobie założył, łącznie ze zbudowaniem piramidy szkoleniowej. Będzie to bardzo trudne, ale życzę mu tego. Andrzej jest bardzo ambitny i pracowity, dlatego też wierzę w niego.

Zobacz także

Ghent International May Regatta 2025: cztery zwycięstwa Polaków w sobotę
10 maj 2025
Aż cztery zwycięstwa odniosły polskie osady w pierwszym dniu międzynarodowych zawodów Ghent International May Regatta 2025. Najlepsze w stawce okazały się obie nasze czwórki podwójne oraz dwójki: Anna Khlibenko/Julia Rogiewicz i Maria Tacze...

Komunikat PZTW w sprawie Enea Mistrzostw Polski Seniorów oraz Mistrzostw Polski Masters
09 maj 2025
Przedstawiamy komunikat Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich w sprawie Enea Mistrzostw Polski Seniorów oraz Mistrzostw Polski Masters. W nawiązaniu do komunikatu z 2 maja, na podstawie rekomendacji Komisji Organizacji Imprez Zarządu PZTW o...

Kadra juniorska na zgrupowanie w Wałczu (16-22.05) i ME juniorów (24-25.05)
09 maj 2025
Polski Związek Towarzystw Wioślarskich powołuje niżej wymienione osoby na zgrupowanie szkoleniowe kadry narodowej juniorów, które odbędzie się w dniach 16-22.05.2025 r. w Ośrodku COS-OPO Wałcz i na mistrzostwa Europy juniorów, które odbę...

 

Nadchodzące zawody
(kalendarz)

10.05Otwarte Mistrzostwa Miasta Bydgoszczy
Bydgoszcz
10.05Długodystansowe Regaty Otwarcia Sezonu WZTW Półmaraton Posnania Challenge
Poznań
10-11.05Regaty międzynarodowe "Ghent International Rowing May Regatta"
Gent (Belgia)

10.05
Otwarte Mistrzostwa Miasta Bydgoszczy
Bydgoszcz
10.05
Długodystansowe Regaty Otwarcia Sezonu WZTW Półmaraton Posnania Challenge
Poznań
10-11.05
Regaty międzynarodowe "Ghent International Rowing May Regatta"
Gent (Belgia)

Zobacz wszystkie zawody